Londyn, 25. maja 2013 roku
-Kochanie, moglibyśmy na moment stąd wyjść? Proszę. Nie wytrzymam tego dłużej.
-Oczywiście, jeśli właśnie to Ci pomoże...
Dopiero co zakończyła się uroczysta kolacja, a Marco już wyciągał mnie na zewnątrz. Znajdowaliśmy się w Natural History Museum, gdzie zaplanowano imprezę po zakończeniu finału Ligi Mistrzów. Blondas nie mógł pogodzić się z porażką, na którą, w zgodnej opinii większości, Borussia po prostu nie zasłużyła. Niemal siłą zmusiłam go do pojawienia się na przyjęciu, nie mając żadnego pomysłu, jak choć w najmniejszym stopniu poprawić mu humor. Byliśmy razem pięć miesięcy, znaliśmy się równy rok i od tej pory po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Co gorsza, uznanie wyższości największego krajowego rywala w meczu decydującym o zdobyciu prestiżowego trofeum nie stanowiło jego jedynego utrapienia. Dokładnie trzydzieści cztery dni temu światło dzienne ujrzała informacja o transferze jego najlepszego przyjaciela do Bayernu Monachium. Mario Götze, na mocy zapisanej w jego kontrakcie klauzuli odstępnego, zdecydował się zasilić szeregi bawarskiego klubu już pierwszego lipca. I choć oboje wiedzieliśmy o tym znacznie wcześniej, mój chłopak do dziś próbuje pogodzić się z faktem, iż jego bratnia dusza już niedługo zamieszka kilkaset kilometrów z dala od Dortmundu, ich przyjaźń zostanie poddana ciężkiej próbie, a w Bundeslidze los zmusi ich do walki przeciwko sobie. Ostatni czas nie był łatwy ani dla nas ani dla Mario oraz ekipy BVB, ale robiłam, co mogłam, aby czuli, że nie zostawiłam ich samych w tej dramatycznej sytuacji.
-Teraz wszystko się zmieni. - mruknął siadając na kamiennych schodach, prowadzących do wejścia. Nie założył kurtki, czym jeszcze bardziej naraził się na przeziębienie, gdyż angielski klimat nie należał do tych, które majowe noce uświetniają ciepłym powietrzem.
-Będzie dobrze, Marco. - usiłowałam dodać mu otuchy wtulając się w jego bok, ale pokręcił przecząco głową.
-Wiele rzeczy zaczęło się sypać, nie udawaj, że nie widzisz. Obecnie cały Dortmund nienawidzi Mario, a ten złapał kontuzję i już z nami nie zagra. Prawdopodobnie dlatego przegraliśmy, przez co nasza zabawa wygląda jak pogrzeb.
-Nie mów tak! - ścisnęłam mocno jego ramię, opierając o nie głowę. -Najwyraźniej ten puchar nie był Wam pisany, zwyciężyli lepsi. Choć dobrze zdajemy sobie sprawę, że w kontekście meczu to cholernie naciągane powiedzenie.
-Naprawdę uważasz, że gdyby nic mu nie dolegało, nie odnieślibyśmy sukcesu? Götze niejednokrotnie myśli za nas wszystkich, to właśnie z nim najlepiej dogaduję się na boisku. Z całym szacunkiem dla chłopaków, ale gdybym dostał szansę współpracy z Mario, być może roznieślibyśmy Bayern już w pierwszej połowie.
-Być może? Kotek, sam nie wiesz, czego chcesz. Nie wierzysz, że bez niego też sobie poradzicie? Mistrzostwa Niemiec dwa razy z rzędu i Pucharu Niemiec nie wywalczyliście jako pojedynczy piłkarze, lecz jako jedność. Odejście jednego elementu nie oznacza końca świata, poza tym, każdego można zastąpić. To naturalna kolej rzeczy, jedni odchodzą, by następni mogli pomóc zespołowi.
-Ja to doskonale rozumiem. - westchnął, ujmując w dwa palce swój krawat, którego obecność wyraźnie mu doskwierała. -Ale spodziewałem się, że Mario poczeka, rozwinie się jeszcze trochę i dopiero zmieni barwy... I że nie wybierze Monachium! Wolałbym, by wyjechał do Hiszpanii lub na Wyspy, ale kurwa, do największego rywala?
-Zrobił to z myślą o sobie i Ann-Kathrin, bo wierzy, że tam będzie im lepiej. Dobrze to przemyślał, widział mnóstwo argumentów na dojrzewanie jego kariery oraz życia prywatnego. Zaakceptuj to wreszcie, błagam.
-Nie potrafię. - warknął wspierając czoło na dłoniach. -Próbowałem, ale nadal nie pojmuję, czego mu tutaj brakowało.
-Wytłumaczę Ci to w inny sposób. Na Twoim przykładzie. - odsunęłam się od niego, na co zaintrygowany odwrócił głowę w moją stronę. -Posłużę się słowami Twojego autorstwa, a raczej wykorzystam to, co kiedyś powiedziałeś Fornellowi. Więc wyobraź sobie, że Marcel jest Borussią, a ja Bayernem. Dortmund jest cudowny: przyjaciele, których znasz całe życie, uznanie i poparcie fanów, rola lidera w drużynie. Pewnego dnia zaczynasz jednak prowadzić rozmowę z takim Monachium i zakochujesz się uczuciem, które po prostu Cię przerasta i wiesz, że z niego nie zrezygnujesz. Co zrobisz? Pamiętaj, że oba podmioty Twojego wyboru szczerze się nienawidzą, a Tobie zależy na obu.
-Lena, przestań. - roześmiał się głośno, na co aż przeszły mnie ciarki. Tak długo czekałam na ten dźwięk! -To chore i nie dostrzegam tutaj żadnego związku.
-To najlepszy z możliwych obrazów, głuptasie. - zmierzwiłam jego włosy, przy czym skrzywił się tradycyjnie. -Mówiłeś, że wybrałbyś Monachium, prawda? Zostawiłbyś wszystko, co zbudowałeś, by podjąć się czegoś nowego, nieznanego?
-Mam to szczęście, że oboje jesteście Borussią. - przyznał uśmiechnięty od ucha do ucha. Uniosłam wysoko brwi.
-Teraz rozumiesz. - podsumowałam. -Czasami, by coś osiągnąć, posunąć się naprzód, musisz coś poświęcić. Pogódź się z tym, że Mario idzie swoją drogą i nie utrudniaj mu stawiania kolejnych kroków. Dla niego to też wyzwanie.
-Boże, jesteś cudowna. Kocham Cię. - rzucił, szybko obejmując wargami moje usta. Przepełniony namiętnością pocałunek dał mi poczucie ogromnej satysfakcji, a Reusowi przywrócił wiarę we własne umiejętności. Czułam, jak popychany potrzebą bliskości napiera na moje podniebienie, co bezprecedensowo przerwało mu pojawienie się na schodach kolejnej pary.
-Marco. - usłyszeliśmy za plecami, niespiesznie odrywając się od siebie. Blondas zmarszczył czoło, gdyż bez zbędnych wskazówek rozpoznał właściciela niskiej barwy głosu. -Powinniście wracać, Klopp Cię szuka i chce z Tobą porozmawiać. W zasadzie ja też muszę powiedzieć Ci parę rzeczy, ale odłóżmy to na później.
-W porządku, Mario. - Woody podniósł się wreszcie z kamiennej posadzki i wyciągnął do mnie rękę, po czym obrzucił wzrokiem przyjaciela oraz towarzyszącą mu ukochaną. Splótł nasze palce i bez słowa poprowadził z powrotem ku sali, nie zważając na zdezorientowane spojrzenia Götze i Ann-Kathrin.
-Poczekaj. - zatrzymał mnie przed samym wejściem do ogromnego pomieszczenia, zaglądając głęboko w oczy. Czegoś się bał. -Nie planujesz żadnego wyjazdu do Monachium ani gdziekolwiek na świecie? Przepraszam, muszę to wiedzieć.
-A wyglądam, jakbym miała Cię niedługo zostawić? - odparowałam bez zastanowienia, obejmując jego zmartwioną twarz w obie dłonie. -Marco, proszę. Nie ma Ciebie, nie ma mnie.
Wyszczerzył się po raz kolejny, po czym ulokował rękę na moim biodrze i przyciągając je do swojego ciała wrócił na trwający bankiet.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak oto kończy się pierwsza część tego opowiadania. Obiecałam sobie, że nie będę produkowała długich przemówień, ale parę słów wprost muszę napisać :)
Przede wszystkim przyznaję, że to moja pierwsza historia, którą opublikowałam i jestem szczerze zaskoczona tym, ile czytelniczek przyciągnęła. Nie starałam się o jakąś specjalną promocję, a mimo wszystko ciągle Was przybywało :)
Osobiście chciałabym podziękować:
- przede wszystkim Weronice Müller i Karu - moja niekwestionowana lidernia, elita blogowa, wspierająca mnie praktycznie od samego początku do końca, każdym komentarzem sprawiająca, że z chęcią siadałam do pisania następnych rozdziałów,
- Kamoncikowej Kali i Sylwii M za wytrwałość, komentarze pełne ciepłych słów i bycie zawsze gdzieś w pobliżu,
- Karinie Kopertowskiej i Anonimowi podpisującemu się jako 'D.' za każde pozostawione słowo,
- Ninie Reus i anyone, które swoimi wypowiedziami pod ostatnim rozdziałem sprawiły, że wzięłam się wreszcie za pisanie następnych rozdziałów drugiej części,
- oraz wszystkim pozostałym Blogerkom i Anonimkom, które z jakiegoś powodu się nie podpisywały, a poświęciły chwilę na pozostawienie komentarza.
KOCHAM WAS WSZYSTKIE!!!♡
Na koniec powtórzę tylko po raz milionowy, że historia Leny i Marco nie dobiegła jeszcze końca, bo zamierzam ją w najbliższym czasie kontynuować. Namiary na drugą część bloga podam tutaj w osobnym poście, prawdopodobnie na przełomie maja i czerwca (muszę znaleźć czas na założenie bloga i dopracowanie szczegółów). O czym będzie? Odpowiedzi doszukujcie się w epilogu - po części jest tam zawarta, a raczej ukryta :)
Jeszcze raz dziękuję za wszystko i do usłyszenia niedługo!