Strony

27 lutego 2015

19. That distance is lesser and lesser

''Miłość to albo pozostałość po czymś, co kiedyś było wielkie, albo cząstka tego, co kiedyś rozwinie się w coś wielkiego, ale w obecnej swej postaci nie daje nam zadowolenia, daje znacznie mniej, niż się oczekuje."
   Słowa nie stanowiły dobra koniecznego. Najlepszym lekarstwem na trudności w odpowiednim poskładaniu zdań jest milczenie. W tej postaci nie krępuje, nie przeraża, jedynie uspokaja i pozwala ogłupiałemu mózgowi pomyśleć. Odprężenie, jakie przynosi ogłuszająca wręcz cisza sprawia, że głowa zaczyna logicznie pracować i przygotowuje do poważnej rozmowy, mogącej zaważyć na całym dotychczasowym życiu. Potrafiącej odmienić je do tego stopnia, iż przestaniesz wierzyć, że napotykane nieszczęścia są kłodami rzucanymi pod nogi, od których nie istnieje wyzwolenie. Przecież człowiek sam walczy o swoją przyszłość, tworzy własną historię, zmienia bieg wydarzeń. Jest kowalem swojego losu.
   Przebudziłam się w łóżku, które poznałam jakiś czas wcześniej. Wygładziłam nieskazitelnie białą pościel, przywołując wspomnienia dnia, dzięki któremu zrozumiałam, że idę niewłaściwą drogą, bo ta wyprowadzi mnie w pole. Wiedziałam, byłam pewna jak nigdy przedtem, co robić, jak reagować, gdzie ostrożnie stąpać po ziemi. Ostatnie doświadczenia wiele mnie nauczyły, dostałam porządną lekcję od swojego rozumu.
   W absolutnej ciszy opuściłam sypialnię, wpadając po chwili do salonu. Nawet nie musiałam go szukać. Stał zwrócony w kierunku okna, podziwiając panoramę miasta, jego miejsca na ziemi, które kochał równie mocno, jak futbol. Na stole poniewierała się pusta butelka po piwie, obok nieaktywny iPhone i nieznaczna ilość zgniecionych w pył czasopism. Trzy elementy zupełnie ze sobą nie współgrające, co pchnęło mnie do wykonania pierwszego kroku. Bezszelestnie przysunęłam się do blondyna i ostrożnie ujęłam jego dłoń, zamykając ją w swojej. Drgnął niewyczuwalnie, jedynie w ten sposób dając mi do zrozumienia, że żyje.
   -Marco... Przecież Ty nie pijesz... I zawsze odbierasz telefony... I nigdy nie czytasz brukowców... - szepnęłam na początek, nie chcąc go wystraszyć. Uniósł ku górze prawy kącik ust, co uznałam za mały promyczek nadziei. 
   -Zakładam maskę, gdy nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić.
   -Jeśli sądzisz, że umiesz mi naściemniać, to odpuść, dzisiaj na pewno nie podołasz. Chodź, pogadamy. - delikatnie pociągnęłam go za rękę, nie ruszył się jednak z miejsca, za to wbił we mnie pełne żalu spojrzenie, przeszywające moje serce na wylot.
   -Nie mamy o czym. - burknął, znów wpatrując się w szybę. Zmarszczyłam brwi i zmusiłam go do opuszczenia zagrzewanego on jeden wie, jak długo, kąta swojego mieszkania.
   -Nie dyskutuj ze mną. - pogroziłam mu palcem, gdy siedzieliśmy już na kanapie. -To ja będę teraz wrednym dziennikarzem.
   -Lena, proszę Cię. Powiedziałem już wystarczająco dużo, a Ty wystarczająco dużo słyszałaś. Nie mam zamiaru się pogrążać.
   -Chcę tylko, byś wytłumaczył mi parę rzeczy. Dasz radę, prawda? - nasze oczy spotkały się po raz kolejny, na dłuższy moment. Blondas westchnął. 
   -Spróbuję.
   -Wtedy na lotnisku... Mówiłeś poważnie? - zaatakowałam prosto z mostu, lecz odczuwałam silną potrzebę szybkiego pozbierania faktów. Potrzebowałam tej wiedzy.
   -Tak. - Marco też nie owijał w bawełnę. Uważnie oglądał teraz swoje paznokcie. -Robert wprawdzie umiejętnie mnie podpuścił, ale rzuciłem mu w twarz tym, co leżało mi na sercu i powinienem tego żałować, ale z drugiej strony cieszę się, że już wiesz.
   -To nie daje mi spokoju... Nadal nie mogę uwierzyć, że...
   -Że się nie domyśliłaś? - przerwał mi z sarkastycznym uśmiechem. -I dobrze. Łatwiej wtedy ukrywać uczucia.
   -Byłam przekonana, że masz dziewczynę... Nie wspomniałeś o niej ani słowem, Mario także, natomiast Ann-Kathrin twierdziła, że kogoś kochasz...
   -Nie zdradziłbym swojej partnerki. - dokładnie wycedził każdą sylabę. -Gdybyś o tym wiedziała tamtej nocy, zrozumiałabyś, że nie jestem w związku. Zanim przeprowadziłem się do Dortmundu nie wyobrażałem sobie, że istnieje kobieta, która potrafi dać mi więcej szczęścia, niż Carolin. Nie widziałem świata poza nią. Sądziłem, że jest nam ze sobą dobrze, przez co nie dostrzegałem, że coraz bardziej oddalamy się od siebie. Zostawiła mnie dzień przed ostatnim ligowym spotkaniem ubiegłego roku, po prostu spakowawszy swoje rzeczy. Rozegrałem wtedy jeden z najgorszych meczy w życiu.
   -Ona Cię nie doceniała.
   -Jej punkt widzenia znajdował w pewnym sensie uzasadnienie. - Reus stopniowo się nakręcał. -Kiedy potrzebowała mojej bliskości najbardziej, wyjeżdżałem z klubem. Brakowało nam czasu na zwyczajne rozmowy, wszystko kręciło się wokół piłki, po czym odsypiałem zarwane przez ligę noce. Nic dziwnego, że w końcu przestała tolerować mój tryb życia. I tak długo go znosiła.
   -Najzwyczajniej nie przygotowała się do tej miłości. Kochała Ciebie, ale nienawidziła Twojej pasji. To nie mogło się udać.
   -Przez cztery lata nam wychodziło. - uśmiechnął się pod nosem. -Łudziłem się, że przenosiny do Borussii coś zmienią. Mario bardzo mi pomógł, zaczęło się nawet układać i wtedy Lewy Cię przywiózł. W najgorszym z możliwych momentów, bo znów wpadłem w to piekło.
   -Dzięki. - mruknęłam, aktorsko urażona.
   -Nie zrozum mnie źle. - posłał mi błagalne spojrzenie. -Nie radziłem sobie. Przyznanie się przed Tobą nie wchodziło w grę, bo miałaś chłopaka i uznałabyś mnie za wariata. Wiesz, jak kretyńsko się czułem, gdy ciągle mi powtarzałaś, że moja dziewczyna jest szczęściarą? Tylko niespełniona miłość do Ciebie bolała mnie wtedy bardziej.
   -Teraz też boli? - nie od razu uzyskałam odpowiedź. Wtuliłam się w niego, na co przycisnął mnie mocniej do swego ciała, obejmując ramieniem w talii. Przez pewien moment odnosiłam wrażenie, że nie oddycha, ale słyszałam przyspieszone bicie jego serca, co mnie paradoksalnie uspokajało.
   -Mniej. Za to dosłownie zabija mnie to, że cierpisz. Przeze mnie.
   -Cierpię, bo nie potrafię dać Ci tego, czego ode mnie oczekujesz. Nie kocham Cię tak, jakbyś chciał, Marco. Wybacz mi, na razie musisz się z tym pogodzić.
   -Na razie? - spostrzegawczo uniósł brwi. Uniosłam głowę, by przeanalizować wypisane na jego twarzy emocje.
   -Daj mi szansę. Bądź cierpliwy, nie zapowiedziałam, że moje uczucia względem Ciebie definitywnie nie ulegną zmianie. Obiecaj mi, że nie odejdziesz, a zrobię wszystko, żebyś któregoś dnia usłyszał ode mnie te dwa piękne słowa. Okej?
   Przenikał do mojego wnętrza poprzez oczy, aż zaczęło robić mi się słabo. Zauważył to. Odwrócił głowę, a ja ujęłam jego podbródek i lekko musnęłam wargi blondasa, potwierdzając ostatnie słowa. Gdy pozwolił, bym się odsunęła, na powrót ułożyłam się na jego torsie, po czym zatopił usta w moich gęstych włosach.
   -Obiecuję.


<Marco>
   -Lena, zlituj się i wyłaź już z tej łazienki! - krzyknąłem po raz kolejny, waląc do drzwi. Moja partnerka na dzisiejszy bankiet nie wykazywała nawet odrobiny pośpiechu i od pełnej godziny stroiła się w toalecie, najpewniej nie spoglądając na zegarek. Mało tego, jej uroda naprawdę nie wymagała perfekcyjnego makijażu czy idealnie dobranej sukienki, zatem na samą myśl o efekcie końcowym wolałem trzymać się blisko ściany.
   -Zamknij się, Reus! - usłyszałem w odpowiedzi, na co przewróciłem oczami i uderzyłem otwartą dłonią w czoło. -Założyłeś krawat, o który Cię prosiłam?
   -Nie zrobię tego ani za milion dolarów ani za zburzenie Muru Chińskiego. Sam garnitur przyprawia mnie o mdłości.
   -Lepiej się zastanów, bo za chwilę się rozmyślę i pojedziesz sam!
   -Wygrałaś. - warknąłem wystarczająco głośno, by usłyszała moją irytację. -Zrobię to tylko i wyłącznie dla Ciebie. Spotykamy się za dziesięć minut w holu. Dziesięć minut!
   -Jasne, kochanie. Uważaj, bo nie zdążysz.
   Uśmiechnąłem się sam do siebie i zajrzałem do sypialni w celu odszukania marynarki, będącej brakującą częścią mojego kompletu. Jednak to wcale nie wieczorny outfit czy imprezowy nastrój wprawiały mnie w świetny humor. Jego jedyną przyczyną była blondwłosa Polka, od paru dni przebywająca w moim mieszkaniu. Nie chciała wracać do Lewego, została tutaj. Próbowała mnie pokochać pomimo bólu, jaki zadał jej były chłopak i mając tą świadomość, potrafiłem uzbroić się w cierpliwość. Boże. Co za cudowne uczucie. Co za cholernie cudowne uczucie, zyskać zaufanie tak delikatnej kobiety i móc ja zdobywać. Z przerażającej otchłani piekła przeniosłem się trzy metry nad niebo, na drugi koniec świata, gdzie spokojnie na nią czekałem. Wiedziałem, że nasza relacja zmierza w dobrym kierunku.
   Stałem przed lustrem i kończyłem wiązać ten przeklęty krawat, gdy uświadomiłem sobie, że znów zapodziałem gdzieś flakonik z moim ulubionym zapachem Hugo Bossa. Nie potrafiłem znaleźć mu stałego miejsca i zawsze przez to cierpiałem. Inna opcja głosiła, że Götze ukrył go w tylko jemu znanym zakątku mojej posiadłości, bym dostawał białej gorączki, gdy będę go potrzebował. I tak właśnie było. Z narastającą wściekłością i bezradnością penetrowałem każde pomieszczenie, każdy mebel i szczegół, który ten debil mógłby uznać za skrytkę godną uwagi. Bez skutku.
   -Cholera jasna. - przekląłem pod nosem, uderzając pięścią w oparcie kanapy. -Powieszę tego małego, wkurzającego skrzata razem z naszą flagą na stadionie Schalke.
   -Nie wyżywaj się na nim, bo niczemu nie zawinił. - doszło do moich uszu zza pleców, więc automatycznie się odwróciłem. -Tego szukasz?
   Lena stała przy komodzie naprzeciwko z cwanym uśmieszkiem, trzymając w prawej ręce rzecz, której aktualnie pożądałem, aczkolwiek maleńka buteleczka szybko przestała przyciągać mój wzrok. Patrzyłem właśnie na najpiękniejsze stworzenie na świecie, najdoskonalsze dzieło Boga, najjaśniejszą z Jego gwiazd. Dziewczyna przywdziała czysto czarną sukienkę bez ramiączek, idealnie podkreślającą jej nienaganną figurę, o długości sięgającej równo do uda, na stopach natomiast błyszczały tego samego koloru sandałki na wysokiej szpilce, genialnie wydłużające jej zgrabne nogi. Szyję zdobiła diamentowa kolia, dopełniająca pozornie skromną, klasyczną kreację. Lokowane dotąd włosy wyprostowała, dzięki czemu dodała im kilku bezcennych centymetrów i pozostawiła luźno opadające prawie do pasa. Rzymska Wenus. Albo lepiej: grecka Afrodyta.
   Usiadłem na meblu, który moment wcześniej posłużył mi jako worek treningowy, by ochłonąć. Zmartwiona Lena zaraz pojawiła się obok, a jej blada dłoń spoczęła na moim kolanie. Splotłem nasze palce, po czym niby od niechcenia musnąłem wargami jej kość po drugiej stronie nadgarstka.
   -Wszystko w porządku? - zapytała, wpatrując się w moją twarz. Enigmatycznie skinąłem głową.
   -Dlaczego mi to robisz?
   -Słucham?
   -Dlaczego mnie tak szalenie pociągasz? Spróbuj sobie teraz wyobrazić, co się ze mną dzieje. Dlaczego nie możesz być moja, a ja nie mogę być Twój? Dystans między nami systematycznie niszczy mnie od środka.
   -Ten dystans jest coraz mniejszy, Marco. Nie prowokuj mnie, proszę. Dobrze wiesz, czego teraz pragnę.
   -Kurwa, Lena. - dwoiłem się i troiłem, by jej nie przestraszyć, ale jedynie wpatrywała się we mnie, poruszając brwiami. -Jesteś mistrzynią prowokacji. Pieprzonym geniuszem erotycznych podtekstów, które rozbierają każdego faceta. Nienawidzę Cię za to.
   By złośliwie udowodnić rację, dotknęła ustami mojej skroni i kreśląc własną linię połączyła nasze wargi pocałunkiem. Gładziłem jej odsłonięte do połowy plecy, gdy odsunęła się gwałtownie.
   -Dziesięć minut już dawno minęło. - zamruczała mi do ucha, po raz kolejny podnosząc ciśnienie. -Spóźnimy się, Reus. Przez Ciebie.


   Kątem oka z zafascynowaniem obserwowałem sposób, w jaki uśmiechała się do dziennikarzy, oślepiających nas błyskami aparatowych fleszy, jednocześnie obejmując ją w talii. W maju, dwa tygodnie po tym, jak się poznaliśmy, zbluzgała mnie od najgorszych dupków, bo niemiecki internet wcisnął nasze wspólne zdjęcia na każdy możliwy portal plotkarski, a jej zboczony facet w rewanżu przespał się z przyjaciółką swojej ukochanej. Dzisiaj zupełnie nie przejmowała się faktem, że weekendowe wydania prasy obsmarują nas jako nowy, gorący romans już na okładkach, bo przecież klientelę zwabia to jak magnes. Sam też bywam wredny, dlatego nie powstrzymując pokusy, zsunąłem dłoń na pośladek Leny, dyskretnie wodząc kciukiem po obszarze, który sam sobie wytyczałem. Zareagowała natychmiastowo. Spięła drażnione mięśnie i grzecznie odwróciła się ku wejściu, ciągnąc mnie za sobą.
   -Pożałujesz tego. - syknęła oburzona, krzyżując ręce na piersi. Roześmiałem się.
   -Zemsta jest słodka.
   -Jedziesz jutro na trening, prawda? - skinąłem twierdząco. -Kupisz dla mnie wszystkie gazety, w których napiszą, że jesteśmy parą?
   -Po co?
   -Niesamowicie ciekawi mnie, jak Niemcy postrzegają moją osobę. I czy Cię lubią. Bo jeśli nie, zbulwersują się, że do siebie nie pasujemy.
   -Sorry, Mała, wszyscy mnie tutaj kochają.
   -Powalająca skromność. Myślisz, że zaznaczą, że jestem siostrą Lewego i zapamiętali mnie z Euro?
   -Ja zapamiętałem z każdym detalem. - puściłem do niej oczko, na co zamachnęła się nad moją głową.
   -Ty perwersyjny, bezczelny blondasie! - ciskała, kiedy usiłowałem powstrzymać diabelski śmiech. -Wstrętny gówniarzu! Łżesz! Ach, jeszcze jedno: nigdy więcej nie mów do mnie 'mała'. - odwróciła się do mnie, mrużąc powieki. Znów ogarnęło mnie to szatańsko podniecające uczucie, więc wykorzystując to, że jesteśmy jeszcze w przedsionku, ułożyłem dłonie na jej biodrach i jednym, silnym ruchem przyciągnąłem do siebie. Gdybyśmy siedzieli zaszyci w otchłani mojego mieszkania, klocki hamulcowe zapewne starłyby się w ułamku sekundy.
   -Wyluzuj, skarbie. - nonszalancko założyłem kosmyk jej niesfornych włosów za ucho. -Jestem starszy i musisz mnie słuchać, bo zły Marco Reus to agresywny Marco Reus.
   -Perwersyjny, bezczelny i do tego brutalny. - skwitowała, kręcąc głową z niedowierzaniem. Wróciła do poprzedniej odległości i po chwili, jak cywilizowani ludzie wkroczyliśmy do głównego pomieszczenia.


   Przykuwała spojrzenia znacznej większości zebranych. Urzekała pozorną niewinnością i zawstydzeniem, pomimo iż było jej już dane poznać część gości. Nikomu nie odmówiła wymiany kilku przyjaznych zdań, pozostawiając po sobie dobre wrażenie i piękny uśmiech. Zaskakująco wzorowo radziła sobie w roli damy z klasą, stanowiącej obiekt ludzkich obserwacji.
   Ja z kolei czułem się jak w więzieniu. Przy jednym z przeciwlegle ustawionych stolików swoje miejsca zajmowali Mario i Ann-Kathrin, co minutę strzelający w naszą stronę gałami. Nieopodal siedział Klopp z żoną, także uważnie lustrujący moją towarzyszkę. Obok stacjonował Robert oraz Anna i tutaj sytuacja mocno się komplikowała, bowiem oboje śledzili każdy nasz ruch, gest czy nawet mrugnięcie. Wszystkie słowa i spojrzenia, którymi obdarzaliśmy się nawzajem z jego siostrą, padały łupem co najmniej kilku par tęczówek. Gorzej niż w więzieniu, to niczym finał Mistrzostw Świata, w którym strzelasz decydującego gola i od tej pory kibice widzą tylko Ciebie. Z tą różnicą, że ich wzrok sprawia Ci nieopisaną przyjemność.
   -Coś nie tak? - dziewczyna pochyliła się ku mnie, a jej ręka znów beztrosko wędrowała po moim udzie. Dopiero teraz pożałowałem, że moje zaproszenie trafiło właśnie do niej. Rozpalała mnie z każdą godziną.
   -Oczywiście, że nie. Przynajmniej tak sądzę.
   -Masz jakieś uwagi?
   -Rozejrzyj się i sama sobie odpowiedz. Wszyscy nas obserwują. - kontynuowałem, gdy wykonała moje polecenie. -Lewy i jego narzeczona zaraz doskoczą mi do aorty, a Mario zapewne uważa, że w mojej głowie krążą same brudne myśli z tobą w roli głównej. To krępujące.
   -Och. - szepnęła tylko, na co zauważyłem, jak jej policzki oblewają się rumieńcem. Podniosłem kieliszek z czerwonym winem do ust, ale Polka szybko złapała mój nadgarstek. -Przyjechaliśmy Twoim autem, nie pamiętasz?
   -Poprowadzisz. - odparłem stanowczo i jednym tchem opróżniłem naczynie, delektując się smakiem trunku. -Więcej nie wypiję, obiecuję.
   -Marco, co się z Tobą dzieje? - zapytała, nieco przestraszona. -Nie znałam Cię od tej strony. Odkąd przyjechałam, okropnie się zmieniłeś, jesteś taki... Porywczy? Buntowniczy? Pewny siebie? Sama nie wiem.
   -Napalony? - dorzuciłem całkiem świadomie. -Nie upiłem się jedną lampką wina, mówię poważnie. Jezu, Mario chyba się nie mylił. Mała, nie masz nawet pojęcia, co chciałbym teraz z Tobą zrobić i przeraża mnie ta bezradność. Masz mnie całego już jakiś czas i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Wbijasz mi nóż w plecy, odrzucając pożądanie i nie pozwalając dotykać Cię tak, jak chcę. Pragnę Cię z ogromną siłą, rozumiesz? Rozumiesz, do cholery, jestem tylko mężczyzną i nie potrafię nad tym panować. Nie przy Tobie.
   -Marco, przestań, skończ już. - ścisnęła moje udo, powoli doprowadzając do szaleństwa. -Uspokój się, tu są ludzie.
   Jej głos brzmiał tak kojąco, że nie potrafiłem wydusić nawet słowa sprzeciwu. Patrzyła mi w oczy z tajemniczym uśmiechem, którego nie umiałem rozszyfrować. Ukradkiem zerknąłem na Lewego - opierał się łokciami o stolik, wytężając swoje radary, chcąc dać mi do zrozumienia, że mandat za wykroczenie będzie wysoki. Szarpnąłem dłoń Leny, ściągając ją ze swojej nogi.
   -Przepraszam. Ubliżałem Štiliciowi, a sam zachowuję się jak niepoprawny zboczeniec. Teraz już wiesz, jak to działa, jak działasz na facetów.
   Mrugnęła porozumiewawczo, porywając z talerza ostatni kawałek ciasta marcepanowego. Dotarło do mnie, że najbliższe tygodnie nie będą dla mnie łatwe. Między niebem a końcem świata istniało jeszcze jedno piekło. Tylko ode mnie zależało, czy zniknę w jego palącej otchłani, czy przywdzieję maskę wojownika i osiągnę wreszcie upragniony cel, u progu którego czeka zbawienie dla mojego serca.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Cholera... Wybaczcie, wprowadziłam Was w błąd pozwalając myśleć, że Lena i Marco są już parą. To byłoby za proste :) Teraz macie jednak obraz tego, jak zacznie układać się ich relacja i mam nadzieję, że ją zaakceptujecie, bo będzie gorąco :)
Chciałabym urządzić małą prywatę i czymś się pochwalić. Wczoraj dotarł mój własny Affenshirt...
Pachnie Dortmundem... Pewnie dlatego od razu się zakochałam :p
Okej, po przyzwoitym występie w Turynie czas na kolejne Revierderby!
Do usłyszenia Pyszczki ♡



11 komentarzy:

  1. Łoooł, no troszku się zdziwiłam, że nie są razem ;p Ale widać jak to wszystko ładnie się rozwija :)))
    Uśmiech z twarzy mi nie schodził, jak Lena podpuszczała Marco, albo na odwrót :PP Coś pięknego hahah ;D
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, jak zawsze :D Życzę weny i do następnego :))))
    Pozdrawiam ;* - Karu ;d
    PS. Zazdroszczę bluzki ;cc :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju rozdział...brak słów, żeby go opisać. wspaniały, genialny, mega no po prostu cudeńko*.* ciekawie się zapowiada relacja między Marco i Lena, oj ciekawie.:) Czekam na ciąg dalszy i już nie mogę się go doczekać. Pozdrawiam D.
    ta bluzka jest świetna, zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś tak czułam że to wszystko tak za dobrze wygląda XD miałam rację haha :)
    Powiem szczerze, że jest mi szkoda Marco, bo zakochał się, ale druga osoba nie odwzajemnia AŻ TAK tego uczucia. W sumie dobrze, że mu to powiedziała prosto z mostu, a nie okłamała. Jednak ciągle liczę, że ta dwójka będzie kiedyś razem, ale szczerze? Nie śpiesz się, bo moim skromnym zdaniem, gdy oboje nie są jeszcze razem, a Reus robi takie podchody do niej, jest ciekawiej. Ale to tylko moje zdanie :)
    Co do imprezy to ciekawie ją opisałaś. Z jednej strony tak wiele, a z drugiej jestem jeszcze chcę więcej wiedzieć.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Pozdrawiam serdecznie :*

    Tak by the way. Wybacz, że piszę to tutaj i zadaje takie głupie pytanie, ale musiałam jak zobaczyłam tę koszulkę. Otóż tez planuję ją zakupić, albo poprosić o prezent na urodziny XD i takie pytanko jaką formą im płaciłaś i czy długo czekałaś? Wybacz jeszcze raz, że pytam, ale jestem ciekawa :)
    I tak wspomnę, że koszulka wygląda dużo lepiej niż na zdjęciach w sklepie. Wyglądała tak powiem banalnie i od razu postanowiłam, że wolę ta bluzę, ale jak teraz patrzę u ciebie na zdjęcie to chyba jeszcze będę musiała się zastanowić.
    A i jeszcze ;) Masz śliczne włoski :*
    To już chyba tyle. Pozdrawiam jeszcze raz i miłego weekendu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugą połowę tego opowiadania pisałam wg ułożonego wcześniej planu, na który wpadłam przy pisaniu tego rozdziału i nie wyłamałam się od niego ani na moment. Tyle mogę zdradzić :)
      Daj spokój, to wcale nie jest głupie pytanie :) Jeśli chcesz, mogę Ci wytłumaczyć cały ten proces gdzieś na priv (na fejsie albo instagramie), bo trochę musiałabym napisać :p
      Dziękuję!♡ Kocham swoje włosy, ale czasami brakuje mi ochoty, żeby o nie zadbać (są bardzo gęste) no i chciałabym, by były trochę dłuższe... Może jeszcze się uda ;p
      Również pozdrawiam ♡

      Usuń
    2. Z chęcią mogę dać Ci mojego fb ;) Jak chcesz to możesz u mnie na gmailu wysłać mi link do Twojego profilu i zaproszę Cię, albo jakoś inaczej jak wolisz :)

      Usuń
  4. No powiem że u cb cały czas się coś dzieje i nie można się nudzić ;) oby tak dalej =D. http://barcaismylife.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. No pięknie a już myślałam, że będzie jak w bajce a tu proszę!...
    Cieszę się jednak, że Lena trzyma Marco na dystans, dopóki nie upora się z przeszłością nie powinna dawać blondynowi złudnych nadziei. Jednak wydaje mi się, że jest to miłość odwzajemniona.

    Jezu jak Ty przepięknie piszesz! Jak to czytałam miałam wrażenie, iż każde słowo jest starannie przemyślane. Wszytko pasuje jak ulał...no kurde nie umiem tego wytłumaczyć. Po prostu jesteś moją mistrzynią!!!! ♥

    P.S. ŚLICZNE LOKI :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Marco który chce a nie może za dużo >>>
    opowiadanie cudowne, czekam na następny i buziaki ♥
    + mega koszulka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ehh a już myślałam, że będą razem :p Dobrze, że porozmawiali o tym co się wydarzyło na lotnisku i Marco w końcu wyprostował sprawę z tym, że jest sam.
    Haha wypowiedź Marco o tym, że planuje powiesić Mario z flagą na stadionie Schalke rozwaliła mnie totalnie! :D
    A Reus to nie wie, że kobiety muszą wyglądać zjawiskowo, gdy pokazują się publicznie? :D No Lena to nawet by mogła iść w piżamie, a i tak by mu się podobała :D

    Rozdział super! :)
    Czekam na kolejny :)
    Zazdroszczę koszulki! :D
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. 33 yr old Geologist II Jedidiah Ruddiman, hailing from Brandon enjoys watching movies like Analyze This and Sand art. Took a trip to Ironbridge Gorge and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. Odwiedz strony

    OdpowiedzUsuń