Strony

23 stycznia 2015

11. Can't understand that we've made a mistake


Jeden z moich ulubionych rozdziałów chciałabym zadedykować dwóm świetnym motywatorkom, które są ze mną już od jakiegoś czasu i nadal dają mi ogromne wsparcie.
Weronika Müller, Karu - Ich will einfach nur 'DANKE' sagen. 


<Marco>
   Gdyby kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, że dwudziestego czwartego lipca obudzę się z uśmiechem na twarzy, wyśmiałbym go, spoglądając temu 'komuś' prosto w oczy. Tego poranka uświadomiłem sobie, że na nowo mogę pokochać, rozpocząć od początku i znów wieść szczęśliwe życie prywatne. Przypuszczałem wprawdzie, że będę musiał przejść jeszcze ciężki etap, ale zrobiłem już bardzo duży krok na przejściu dla pieszych. Mało tego, moja wybranka nie poszła w drugą stronę, wręcz przeciwnie, spotkaliśmy się na samym środku jezdni.
   Spała smacznie na moim ramieniu, poruszając się nieznacznie co jakiś czas. Wpatrywałem się w jej opanowaną buzię i starałem się zrozumieć, że nie przebywam już w krainie Morfeusza, a to, co zastałem po przebudzeniu, jest czystą rzeczywistością. Lena leżała przy mnie pod miękką pościelą, obejmując moje ciało w pasie. Z rozczuleniem pogładziłem jej policzek wierzchem dłoni, zatrzymując ją dopiero na nagim pośladku dziewczyny. Zauważyłem, iż zmarszczyła czoło, wykonanym gestem musiałem ją więc obudzić.
   -Przepraszam, nie chciałem. - mruknąłem z przekąsem, kiedy po dłuższej chwili otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie.
   -Nie przejmuj się. Po prostu dobrze spałam. Aż za dobrze.
   Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, by później wybuchnąć głośnym śmiechem. Dobrze się rozumieliśmy, nawet w jednoznacznej sytuacji, do której nie powinniśmy dopuścić. Naprawdę starałem się nie zaciągnąć jej do łóżka, ale nie potrafiłem dłużej okłamywać samego siebie. Pragnąłem jej tak bardzo, że nie umiałem już tego ukrywać, a ona nie protestowała, wręcz przeciwnie - w połowie doprowadziła do tego, że spędziliśmy razem noc. Nie wiedziałem tylko, co dalej.
   Nieświadomie muskałem odsłonięte przedramię Polki, gdy ta podniosła się do pozycji siedzącej i ułożyła tak, by nie patrzeć mi w twarz. Zaskoczony jej niecodzienną reakcją przysunąłem się bliżej, nie wykonując gwałtownych ruchów. Słuchałem, jak spokojnie i miarowo oddycha, próbując jednocześnie odgadnąć, o czym myśli. Kiedy powoli dotknąłem jej dłoni, odwróciła się niespodziewanie i pocałowała mnie. Znów leżeliśmy na miękkim posłaniu, lecz tym razem to Lena kontrolowała przebieg akcji. Zauważywszy, iż źle odebrałem jej intencje, przerwała kolejną chwilę namiętności, po czym wsparła dłonie na mojej klatce piersiowej. Słaby uśmiech, pod którym ukryła prawdziwe uczucia, nie zdradzał wielu emocji.
   -Co się dzieje? - spytałem, wpatrując się w oczy dziewczyny. W tamtym momencie stanowiły ocean bez dna, w którym zamierzała mnie utopić.
   -Nie powinniśmy. - odparła półgłosem, nie podnosząc wzroku.
   -Wiem.
   -Ale nie obwiniaj się o to. Wiedziałam, co robię, czego chcę.
   -Żałujesz? - nie uzyskawszy konkretnej odpowiedzi, ująłem jej podbródek, zmuszając tym samym do spotkania naszych spojrzeń. -Żałujesz czy nie?
   -Nie. Ta noc była dla mnie wyjątkowa i możesz mieć pewność, że nigdy o niej nie zapomnę.
   -Nie chciałem zrobić Ci krzywdy. Boli Cię coś? Jak się czujesz?
   -Marco, wiem, że to mój pierwszy raz, ale zbyt mocno się przejmujesz. Nic mi nie jest, dawno nie czułam się tak dobrze.
   -Kłamiesz. - usiłowałem zachować powagę, ale ostatecznie uśmiechnąłem się tajemniczo. Widząc jej zdezorientowanie, zsunąłem pościel na wysokość pasa dziewczyny i wskazałem okolice bioder. Bo obu stronach malowały się niewielkie, fioletowe znaki, świadczące o braku mojego opanowania. Niektóre z nich sięgały nawet pośladków Leny, lecz na szczęście zdecydowana większość kumulowała się w jednym miejscu. Patrzyłem, jak przesuwa po plamkach palcami i zmarszczyłem czoło.
   -Nie przeszkadzają mi. - najzwyczajniej w świecie wzruszyła ramionami, zerkając na mnie. Westchnąłem.
   -Wybacz. Obiecałem, że będę grzeczny, a jednak przesadziłem.
   -Daj spokój, błagam.
   -Jesteś głodna? - uniosłem brwi w szczerym uśmiechu. -Nie mam pojęcia, co zwykle jadasz na śniadanie, ale w lodówce zawsze mam coś dobrego.
   Skinęła twierdząco głową na co pocałowałem ją w czoło i poszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic, nie chcąc pozwolić, by moja towarzyszka zbyt długo czekała na możliwość doprowadzenia się do codziennego, ludzkiego stanu.


   Po odejściu Carolin zdążyłem przywyknąć do faktu, iż zostałem w mieszkaniu sam, więc nie kwapiłem się, by z samego rana wskakiwać w jakiekolwiek ubranie. Łaziłem i zwiedzałem swoje cztery kąty jedynie w bokserkach, co i tym razem nie uległo zmianie. Zajęty przygotowywaniem pierwszego posiłku i parzeniem kawy zapomniałem, że mam gościa, który przypomniał mi o sobie pojawieniem się w salonie i głośnym chrząknięciem. Odwróciłem głowę. Lena opierała się o brzeg sofy, odziana w krótki, biały szlafrok, który z pewnością znalazła w garderobie. Z przerażeniem odkryłem, że nie należy do mnie. Moja ex zostawiła jeszcze po sobie pamiątkę, ale udałem, że mnie to nie zaskoczyło. Czułem jednak, iż muszę mieć na posiadanie tego rodzaju ubrań w swoim domu silne argumenty.
   -Nie powiesz mi, że to Twój rozmiar. - siostra mojego kumpla z drużyny nie owijała w bawełnę, wskazując materiał, który miała na sobie. -Właśnie pożyczyłam go od Twojej dziewczyny, prawda?
   "Mojej byłej dziewczyny, krucha istotko w czarujących blond lokach i hipnotyzującym spojrzeniu o biodrach naznaczonych śladami moich dłoni". Przed rzuceniem tej kąśliwej uwagi powstrzymałem się w ostatniej chwili.
   -Porozmawiamy o tym później. - zarządziłem, zapraszając ją do stołu. Moja jajecznica na specjalne okazje osiągnęła stan gotowości, dlatego bez odwlekania podałem Lenie jeden z talerzy.
   -Mam wyrzuty sumienia. - przyznała, przejmując ode mnie kubek z kawą. Spojrzałem na nią z widelcem w ustach.
   -To chyba dobrze, no nie?
   -Dlaczego?
   -Bo świadczy o tym, że kochasz swojego chłopaka.
   -A dziewictwo oddałam Tobie.
   Wyszczerzyłem się, by zrozumiała, że doceniam jej poświęcenie. Nie wiedziałem, czy mam powody do dumy, aczkolwiek na pewno cieszyłem się, że naprawdę mi zaufała. W końcu poczułem, iż w pewnej dziedzinie pokonałem Semira, z drugiej strony, zdawałem sobie sprawę, jak Lena może potraktować ten incydent: wróci do Polski, wpadnie w ramiona Štilicia mówiąc, że go kocha i odprawi mnie z kwitkiem. Obiecując sobie, że nie sprowadzę na nią cierpienia, nie mogłem głośno opowiadać o tym, co zaszło. Fakt naszego współżycia pozostanie między mną a ukochaną tego prostackiego, pysznego, zadufanego Bośniaka, co wpędzało mnie w jeszcze większą niepewność. Nie możemy pozostawić tego wieczora bez choćby słowa wyjaśnienia, lecz nie możemy nad nim dyskutować już teraz. Do upragnionego celu wiodą trudne drogi.
   Wstałem z miejsca, zbierając puste naczynia, po czym niedbale ułożyłem je w zmywarce i wróciłem do salonu. Polka wbijała we mnie roześmiany wzrok, co przyprawiało mnie o dreszcze. Rozłożyłem pytająco ręce, na co podała mi koszulkę, którą nosiłem wczoraj.
   -Powinieneś o tym pamiętać. - fuknęła żartobliwie obrażona. Przewróciłem oczami.
   -Dziesięć godzin temu nie widziałaś w tym problemu. - odgryzłem się.
   Szukała odpowiedniej riposty, gdy usłyszeliśmy dźwięk dochodzący z jej smartfona. Ciągły, nieustający, oznaczający połączenie. Popatrzyła na wyświetlacz i zakryła usta dłonią.
   -Cholera. To Lewy. Przysięgałam rodzicom, że odezwę się do niego, gdy dotrę do Dortmundu. Na pewno się martwi...
   Gestem dłoni nakazałem, by odebrała telefon. Przełączyła na głośnomówiący, a do naszych uszu dobiegł wzburzony głos Lewandowskiego.
   -Lena? Boże, nareszcie! Próbuję się z Tobą skontaktować od wczoraj wieczór! Gdzie jesteś, do jasnej cholery?! Mama odchodzi od zmysłów, ojciec panikuje, a Ty masz to w dupie! Miałaś zadzwonić po zameldowaniu się w hotelu... Co robiłaś przez całą noc? Na miłość Boską, dziewczyno! Przez Ciebie nie spałem i...
   Z jego wybuchu złości nie rozumiałem ani jednego wyrazu (no, może "dupa", bo odkąd Kuba nauczył trenera polskiego zwrotu "rusz dupę!" bryluje on na liście naszych hitów), ale postanowiłem wkroczyć do akcji. Delikatnie wyjąłem aparat z ręki jego jedynej siostrzyczki i mrugając do niej porozumiewawczo, wymieniłem z mężczyzną dwa zdania.
   -Uspokój się, Robert, Lena jest u mnie, cała, zdrowa i bezpieczna, wszystko w porządku. Zabiorę ją ze sobą na trening i wtedy się zobaczycie. Bądź grzeczny i punktualny.
   Moment konsternacji. Dezorientującej ciszy. Czas na przemyślenia i poskładanie faktów. Oboje odnosiliśmy wrażenie, iż po drugiej stronie Bobek właśnie zemdlał, jednak jego reakcja rozwiała wszelkie obawy i wątpliwości.
   -Nienawidzę Cię, Reus. Urwę Ci jaja, poćwiartuję na kawałki i rzucę dobermanom na pożarcie. Do zobaczenia.
   Zakończyłem połączenie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
   -Wiesz, że wpakowałeś się właśnie w najgorsze bagno na świecie? - zapytała, unosząc brwi. W odpowiedzi wzruszyłem ramionami.
   -Nie z każdego można wyjść, ale trzeba przynajmniej spróbować.


   Lewy nie spuszczał mnie z oczu, odkąd przekroczyłem próg szatni. Każde jego spojrzenie powodowane ruchami, które wykonywałem, doprowadzało mnie do szału. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy nie padnę ofiarą jego ataku, gdy pochylę się, by zwyczajnie zawiązać buty, cały czas jednak gromił mnie powoli z pewnej odległości.
   Niestety, napięta atmosfera między nami nie uszła uwadze Mario. Przygotowując się do treningu na miejscu obok wgapiał we mnie swoje jakże denerwujące w tamtym momencie ślepia. Gdy sumowałem ten wzrok z paraliżującymi gałami Roberta, dostawałem białej gorączki.
   -O co Ci chodzi, do cholery?! - zapytałem w końcu, z impetem zatrzaskując drzwi szafki, na co Götze parsknął śmiechem.
   -Stary, do mnie z pretensjami? Serio? - w tak drażniący sposób uniósł brwi, że nabrałem ochoty, aby przywalić mu tam, gdzie słońce nie dochodzi. -Myślałem, że to Ty mi powiesz, dlaczego Lewandowski wygląda, jakbyś odbił mu narzeczoną.
   Zastygłem na chwilę, po czym spojrzałem na niego. Byłem przekonany, że nic nie zdenerwuje mnie bardziej, niż jego kpiący uśmieszek, ale tym tekstem trafił prawie w samo sedno, o czym głupiutki nawet nie miał pojęcia. Oboje zerknęliśmy na obiekt naszej wymiany zdań. Zmrużył oczy, zacisnął dłonie w pięści, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Dopiero teraz spostrzegłem, że ta niezręczna dla mnie sytuacja skupiła słuch znacznej części chłopaków.
   -Marco, Ty poważnie coś z jego Anką..? - widziałem, że Łukasz nie chciał zadawać tego pytania, lecz ciekawość była silniejsza. Kilku kumpli popatrzyło po sobie ze zdziwieniem, co mnie jeszcze bardziej rozjuszyło.
   -Nie przesadzajcie, okej? Widziałem ją jeden raz w życiu i nie przystawiałem się do niej, nie mieliśmy nawet okazji normalnie pogadać, więc nie wiem, dlaczego przychodzą Wam do głów tak durne pomysły! - warknąłem wściekle i podążając śladem polskiego napastnika Borussii, udałem się w kierunku murawy. Jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że nie zamknęliśmy jeszcze tego tematu i od dnia dzisiejszego będę uważnie obserwowany przez ekipę z Lewandowskim i Götze na czele.


<Lena>
   Nie dało się ukryć, że dzisiejszy trening nie należał do najzabawniejszych. Jeszcze przed jego rozpoczęciem zauważyłam, jak Bobek przygląda się Marco, jak miażdży go samym spojrzeniem. Oliwy do ognia dolewał irytujący w każdym calu Mario, a i Błaszczu z Piszczkiem zdawali się intensywnie nad czymś debatować. W ogóle cała drużyna co jakiś czas z zainteresowaniem zerkała na swoją "jedenastkę", której wyraźnie nie odpowiadało zawieszone w powietrzu napięcie. Usiłował nie patrzeć na chłopaków, w całości poświęcając się kopaniu piłki.
   Mój brat nie obdarzył mnie ani jednym słowem, po pojawieniu się na boisku sprawdził jedynie, czy Reus faktycznie przywiózł mnie ze sobą, po czym rozpoczął proces braku okazywania jakichkolwiek uczuć. Wychodząc z murów stadionu po raz pierwszy wyrzucałam sobie noc spędzoną z blondwłosym Niemcem. Nie dlatego, że zdradziłam Semira, a z powodu złości Roberta, co mnie nieco przerażało. Zdradziłam ukochanego z mężczyzną, którego znałam niecałe dwa miesiące i nie potrafiłam powiedzieć sobie, że źle zrobiłam. Chyba nie zasłużyłam na prawdziwy związek, zachowałam się jak... No właśnie.
   Obrażanie w myślach swojej osoby przerwało mi donośnie wykrzyczane imię mojego łóżkowego partnera. Odwróciłam się w stronę, z której doszedł do mnie głos, dobrze wiedząc, do kogo należy. Robert dopadł do Marco przy jego aucie i rzucając w chłopaka obelgami, uderzył go w twarz. Bez wahania puściłam się biegiem w ich kierunku, pomimo iż nadchodzącą bójkę próbował już udaremnić najlepszy przyjaciel blondasa.
   -Co Ty robisz? Ogarnij się, kurwa, Lewy! - wrzasnęłam, łapiąc go za ramię i zmuszając do spojrzenia na mnie. Zrobił to - gdyby był bazyliszkiem, rodzice mogliby już wybierać kolor mojej trumny. Oddychał ciężko, po brzegi wypełniony agresją, której nie miał na kim wyładować.
   -Milcz. Porozmawiamy u mnie, wtedy wykażesz się elokwencją. Chyba, że opracowaliście już ściemę, kiedy zbieraliście swoje ubrania z podłogi. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Mario uniósł kąciki ust ku górze, ale szybko się opanował.
   -Wrzuć na luz. - Marco ze stoickim spokojem zamierzał tłumaczyć się stojącemu przed nim, rozjuszonemu bykowi. -Nie skrzywdziłem jej, nigdy nawet tego nie planowałem. Może powinieneś bardziej uważać na słowa, zwracasz się do własnej siostry.
   -Reus, jak ja Cię dorwę... - znów rzucił się na jednego z najlepszych, niemieckich piłkarzy, aczkolwiek tym razem zderzył się z potężną barierą, jaką postawił przed Bobkiem, niczym hiszpański torreador, niższy z pomocników.
   -Ej, on ma rację. - Mario wbijał w niego stonowany wzrok, dopóki ten nie odpuścił. -Lena jest dorosła i sama może dokonywać wyborów. Daj tej dziewczynie spokój.
   -Jeszcze się policzymy. - fuknął obiecująco i skierował się do swojego samochodu. Podziękowałam Götze krótkim spojrzeniem i uśmiechając się do nich obojga, podążyłam za kopiącym wszystkie kamyki, jakie znalazły się pod podeszwą jego buta, snajperem.
   W drodze powrotnej do mieszkania nie odzywaliśmy się do siebie, nawet patrzeliśmy w przeciwne strony. Przypuszczałam, że zbiera sensowne argumenty, którymi zamierza mnie potraktować i nie pomyliłam się. Naskoczył na mnie, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi jego posiadłości.
   -Czekam. - burknął, nie pozwalając mi nawet pójść do kuchni po szklankę wody. Zignorowałam jego napad, wymijając go, zaspokoiłam pragnienie i z paczką ciasteczek zbożowych zasiadłam na kanapie w salonie. Wzięłam do ręki książkę, którą chwilę wcześniej wyjęłam z walizki, ale Lewy wyrwał mi ją tak gwałtownie, ze przez całe przedramię przeszedł przeszywający ból.
   -Odczep się! - krzyknęłam zaskoczona, czym jeszcze bardziej podniosłam mu ciśnienie.
   -Nie masz mi nic do powiedzenia?! - z niewyobrażalną siłą uderzył w mahoniowy stół, który cudem nie ugiął się pod jego ciężarem. -Co robiłaś u niego z samego rana? Zamiast zameldować się w hotelu, pojechałaś akurat tam?!
   -Przypominam Ci, że właśnie po to tutaj jestem. Chciałam z nim porozmawiać.
   -Porozmawiać. - za wszelką cenę starał się nie wybuchnąć. -O czym?
   -To moja sprawa.
   -Oświeć mnie, o czym można rozmawiać przez całą noc, nie odbierając telefonu, a gdy wreszcie podniosłaś słuchawkę, słyszę jego głos!
   -Przestań.
   -Przespałaś się z nim, prawda? Poszliście razem do łóżka?!
   -Z kim? - zaalarmowana głośną sytuacją Anna wychyliła głowę z sypialni i dołączyła do nas. Jej narzeczony prychnął znacząco.
   -Z Reusem. Z Marco Reusem, 23-letnim piłkarzem naszego klubu, u którego dziś nocowała. To on był "ważną sprawą", która ją tu ściągnęła.
   Karateczka spojrzała na mnie z szeroko otwartymi ustami, oczekując potwierdzenia tej tezy. Traciłam wiarę w swoje siły, przez głowę przemknęła myśl, aby przyznać się do wszystkiego, wyznać im, jak skończyło się moje spotkanie z Marco, lecz zaraz oprzytomniałam. Muszę się bronić.
   -Do niczego między nami nie doszło. - odparowałam stanowczo, lecz okłamywanie brata nie przychodziło mi już tak łatwo, jak wciskanie kitu Bośniakowi. Znał mnie tak dobrze, że zdobycie jego zaufania poziomem trudności równało się ze zdaniem matury z matematyki.
   -Nie uwierzę Ci, choćbyś powtórzyła to milion razy i napisała oficjalne oświadczenie do gazety. Reus przynajmniej nie próbował zaprzeczać.
   -Bo uznał, że Twój malutki móżdżek i tak nic nie zrozumie.
   -Nie pozwalaj sobie, dziewczyno.
   Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jakieś wydarzenie wpędziło go w taką furię. Wiedziałam, że denerwuje się po słabych meczach, lecz w ciągu minionych miesięcy nie miał sobie nic do zarzucenia. Nie kłóciliśmy się często, a nasze ewentualne spory nigdy nie osiągały tak zaawansowanego stopnia. Gdybym choć podejrzewała, że Bobek tak bardzo zamierza angażować się w moja prywatność, przemyślałabym dwa razy wczorajsze spotkanie.
   -Przepraszam. - mruknął po interwencji Ani, która z czułością pogładziła jego policzek i delikatnie ujęła jego dłoń. Dopiero wtedy zebrał myśli i zmienił słownik, którego używał. -Nie panowałem nad sobą.
   -Zauważyłam.
   -Wiesz, tak naprawdę nie miałbym pretensji o to, że kochałaś się z Reusem...
   -Nie zrobiłam tego. - upierałam się.
   -Daj mi dokończyć! - zmarszczył czoło. -Nie miałbym pretensji, gdybyś nie kombinowała za plecami Semira. Pomyślałaś, jak on może się czuć?
   -A czy Ty wziąłeś pod uwagę fakt, że prawdopodobnie nasz związek przechodzi kryzys? Że Štilić tak samo, jak Ty sądzi, że mam romans i nie jestem mu wierna?
   -Lena, o czym Ty mówisz?
   -O tym, że zabronił mi kontaktować się z Marco, bo jest o niego chorobliwie zazdrosny, zupełnie nie posiadając na to żadnych dowodów. Wysuwa teorie spiskowe tylko dlatego, że nie chce iść z nim do łóżka, bo najzwyczajniej w świecie czekam na odpowiedni moment. Czy to coś złego?
   -Oczywiście, że nie. - Lewy wydawał się w końcu powracać do swego normalnego charakteru i tonu głosu. -Ale musisz postawić się w jego sytuacji. Widzi, że spędzasz z Marco mnóstwo czasu, przez co oddalacie się od siebie. Kocha Cię, a Ty tego nie doceniasz, ciągle uciekając tutaj. Jeśli nadal Ci na nim zależy, zerwij tą znajomość i wracaj do niego.
   -Wiesz co? Pieprz się. - syknęłam i podniosłam się z kanapy w celu podążenia do swojego pokoju, co natychmiast mi uniemożliwił.
   -Sama prosisz się o problemy. - trzymając mnie za nadgarstek znów się nakręcał. -Przyjaźniłem się z Semirem jak dzieci w piaskownicy i doskonale rozumiałem, że poświęciłby wiele, aby dawać Ci szczęście. Teraz zwyczajnie mi go szkoda, bo jego ukochana dziewczyna okazała się dziwką, która sprzedaje swoje ciało za kilka godzin przyjemności w ramionach obcego jej faceta! Nie spodziewałem się tego po Tobie, wiesz?
   -Robert! - Anna powtórzyła mój gest i zakryła usta dłonią. Do niej także nie docierało, iż jej narzeczony potrafi w ogóle używać takich zwrotów. -Przesadziłeś i to ostro.
   -Daj spokój. - uśmiechnęłam się do niej blado i wolną od uścisku jej ukochanego dłonią pozbyłam się z oczu doskwierającej cieczy. -Nie chcę Cię więcej widzieć, kretynie. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby i z płaczem uciekłam do sypialni.


   "Przepraszam. Dotarło do mnie, że oboje zabrnęliśmy trochę za daleko, a teraz ponosimy przykre konsekwencje. Świadomie niszczymy nasze związki, nie potrafiąc pojąć, że popełniliśmy błąd.
   Myślę, że zakończenie tej toksycznej relacji to najlepszy pomysł, na jaki mogłam wpaść. Nie chcę, żeby ktokolwiek cierpiał przez tamtą noc. Mogą się domyślać, lecz nie muszą wiedzieć.
   Nie przejmuj się Lewym. Z czasem uświadomi sobie, że ja też mam swoje życie, do którego nie powinien się pakować.
   Żegnaj, Marco. Pozdrów ode mnie chłopaków i Ann-Kathrin. Lena."
 
   Kilkakrotnie przeczytałam z trudem złożony tekst i nacisnęłam 'Wyślij'. Po otrzymaniu potwierdzenia o dostarczeniu wiadomości wsiadłam do taksówki i podałam siedzącemu za kierownicą mężczyźnie adres dortmundzkiego lotniska.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kilka ogłoszeń:
1. Nie zabijajcie mnie za to, co zrobiłam na końcu. Obiecuję, że niedługo Wam to wynagrodzę.
2. Kochane, w ostatnim czasie zaczęłam czytać tyle blogów, że zwyczajnie się pogubiłam, gdzie powinnam zaglądać. Jeśli którakolwiek znajdzie w swoich komentarzach słowo ode mnie, proszę, abyście przypomniały o sobie pod bieżącym postem lub w 'Werbungen'.
3. Gdybyście uznały, że mój blog jest warty uwagi, zachęcam do polecania go innym czytelnikom. Rekomendacje są dla mnie szalenie podbudowujące.
Pozdrawiam całym moim żółto-czarnym serduszkiem 💛❤

3 komentarze:

  1. Jejku! Bardzo Ci dziękuję za taką dedykacje kochana! <3
    Na prawdę na ma za co! Świetnie piszesz, a ten blog jest niesamowity! :*
    A co do rozdziału, to przepraszam, ale muszę Cię zabić, kiedyś przy okazji! XD
    Na początku pięknie, romantycznie, a potem jak to bywa wszystko za jakiś czas się wali :(
    Z jednej strony rozumiem Roberta, ale z drugiej Lena ma swoje życie i Robert nie ma prawa decydować za nią. Dodatkowo używać jeszcze takich słów.
    Liczę, że wkrótce wszystko się poprawi ; )
    Dziękuję jeszcze raz za dedykację i serdecznie pozdrawiam!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję !! :D <3 Co do rozdziału - woooooow :o Postawa Lewego to mnie zdziwiła, że ło luju O.o Nie myślałam, że postąpi aż tak .. Widać, że Marco jest w stanie zrobić wszystko dla Leny, ale z tym wyjazdem, to matko bosko ;o Ja myślałam, że z nim się jeszcze spotka, a ta wyjeżdża.. Rozczarowała mnie, a do Lewego na jej miejscu bym się nie odzywała tak długo, aż zrozumiałby co powiedział .. Z resztą, jakby mi tak brat powiedział, to bym go dawno z rodziny wydziedziczyła :pp Mam nadzieję, że Lena się opamięta i wróci, bo najzwyczajniej w świecie jest mi szkoda Marco :/// Co do poprzedniego rozdziału, gdzie napisałam, że tutaj się rozpiszę : jedno wielkie OJACIEŻPIERDZIELE :DDD Czytając byłam pod wrażeniem, a uśmiech to mi nie chciał zejść z twarzy :))) Jeszcze motyw z gitarą, jak Lena mówiła Marco do ucha i później ..... ajajajaj :D To było piękne :D Więc, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, obiecuję, że nie zaśpię i nie będę musiała 2-3 rozdziałów nadganiać :PP Życzę weny i do następnego <3 Pozdrawiam cieplutko :* - Karu ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku no nie wierze. Początek taki magiczny mogłoby się wydawać, że między nimi zaczyna się dziać coś więcej a tu bum... Lewy przesadził. I to ostro. Co go obchodzi z kim sypia jego siostra?! Ok mógłby się wtrącać gdyby to był jakiś ćpun, czy ktoś inny. Rozumiem, że przyjaźnił się z Semirem, ale po słowach jego siostry, że ten ciągle namawia ją do seksu powinna mu się jakaś lampka zapalić. Który kochający facet naciska aż tak bardzo, skoro dziewczyna nie jest gotowa? A jego ostatnie słowa... Ohh jestem pełna podziwu, że Lenie udało się odejść, bez okazywania większych emocji.

    Rozdział super :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń